41 Ostatnio edytowany przez androl (2015-07-19 10:45:45)

Odp: Zupełnie o niczym

Koseś według mnie oto że z fanatykami nie powinno się dyskutować, bo albo sobie krzywdę zrobią, a najprędzej to tobie. Dyskusja taka z muzułmaninem mogła by się krwawo zakończyć.
Michnik z Urbanem kiedyś u M. Olejnik w programie telewizyjnym mało się nie pozabijali, po programie cała trójka pojechała na kolację do restauracji  w wyśmienitych nastrojach. Mam nadzieję że dwóch forumowiczów FF o skrajnych poglądach w realu też by pojechało na kawkę wink
Dystans do samego siebie i swoich poglądów, myślę że tak mam :hmmm:

42

Odp: Zupełnie o niczym

Nie Koseś, pora pisania nie wpływa na treść. Sam nie wiem o co chodzi.
Gość opowiedział historię swego życia. Wzloty i upadki. Przechodzenie z jasnej strony mocy w ciemną i powolny powrót. Słuchałem uważnie, jak każdego. Kładzie się spać i pyta o najbliższy szpital. Nigdy wcześniej tego nie przerabiałem. Okazało się, że coś go za gardło ściskało, jakiś wielki ciężar miał na klacie. Po prostu dusił się.
Jola rozmawia z Bogiem codziennie. Czego nie wie to się Go pyta. On odpowiada nie bezpośrednio, tylko w formie zawoalowanej. W każdym razie odpowiedź znajdzie w formie nie do przewidzenia. Jak widzę, ją to bawi. Ma wewnętrzny przymus ewangelizowania. Parę przykładów. Ktoś niestosownie ubrał się do kościoła - zwraca mu uwagę. Ktoś rzuca "mięsem"  - to samo. Mnie mówi, że popełniam błąd będąc ateistą. Za każdym z tych razów dostaje łomot psychiczny. Coś ją dusi, skórę z twarzy ściąga, nerkę wyrywa itp.
Ja szczęśliwie przeżyłem pięć dych i nic z tych rzeczy się nie wydarzyło. Może mało uduchowiony jestem.
Do czego zmierzam. Relacje mojego gościa i Joli są zbieżne. Nie znają się, ja jestem ich wspólnym znajomym. Mówią o swoich doświadczeniach prawie tak samo. Przypadek ?
Koseś, zadaj pytanie, postaram się na nie odpowiedzieć.

43

Odp: Zupełnie o niczym

ateizm to podstawa realnego myślenia szkoda że ateiści się nie łączom razem i nie organizują różnych organizacji np.''do walki z głupotą'' dużo nad tym myślałem i przyczyna może być taka że każdy ateista to indywidualista i ma zawsze inne poglądy tak zwane ''swoje'' i trudno mu jest znaleźć innych co myślą podobnie a w różnych wiarach jest tak że wszyscy myślą tak samo.

44

Odp: Zupełnie o niczym

Gość ze świata Roman (zmienione) jest byłym zakonnikiem, niedoszłym księdzem. Wiedza ogromna, doświadczenia jw. Uciekł z zakonu w popłochu z obawy o swój odwłok. Nie lubi brać i w cokolwiek wkładać, tak między wierszami wysłuchałem. Żadnych szczegółów. Następnie zakon świecki. Z tradycjami, jeden ze słynniejszych w panteonie, na literę T. Doświadczenia z nim związane. Wiedza dla mnie bezcenna, tym bardziej, że przez te półtora roku był u mnie z dziesięć razy. Ile nocy zeszło na cytowaniu Biblii ? - do białego dnia ? Przyjeżdża z żoną i dziećmi. Ja mu suche daty i wydarzania - on mnie przemyślenia i wrażenia. Jego żona jeszcze gorliwsza od niego ! Inne pasmo fal. Najlepiej jakby zainteresowani się spotkali. I się spotkali. Gdzieś w maju 2016. Dwóch tytanów Jola, Roman  i ja , marny ateista. Siedziałem i słuchałem różnych punktów widzenia gorliwych katolików. Wrażenie niezapomniane. Byli w tych samych miejscach Medziugorie, Lourdes, przeprośna górka, pustelnie. Co jest grane ? Dlaczego to się dzieje ? Same pytania, żadnych odpowiedzi. Oprócz wymiany doświadczeń i przemyśleń, wymieniali się medalikami. Każde z nich miało na łańcuszku kilka. Ja nie mam żadnego, ba , nie mam łańcuszka. Dostałem od nich z pięć. Żeby nie robić przykrości gościom, stwierdziłem, że na razie nie jestem godny zawiesić sobie na szyi i włożyłem je do szkatułki z biżuterią żony. Jola wyjechała, zostaliśmy z Romanem sam na sam. Zauważyłem że zaczyna słuchać co mam do powiedzenia. Zafałszowany dekalog jako podstawa wiary katolickiej, eliminuje katolicyzm z grona wiarygodnych religij. O ile jakąś religię usiłujemy traktować za wiarygodną. Czyli każdą religię można traktować wiarygodnie, bo do jej zgłębienia (poznania) potrzebna jest wiara. Coś co ma u podstawy fałsz, nie może szczycić się wiarygodnością ! Nie sądziłem że to dotrze do zatwardziałego katolika. Mówiłem to tysiące razy do tysięcy przypadkowych słuchaczy. Czyli prowadziłem swego rodzaju ewangelizację. Następnym razem przyjeżdża Roman sam i bez łańcuszka z medalikami na szyi. Zaczął myśleć. Jego misją było ewangelizowanie mnie, czyli swego rodzaju wyzwanie jakiemu chciał sprostać. Wyszło na to, że ja jego zacząłem sprowadzać na drogę prawdy. Stąd niechęć jego żony do mnie. Na razie Ilona (zmienione) trwa w uporze. Jestem prawie wróg. Roman zaczął szukać mniej zafałszowanych religii. Ewangeliści, czyli protestanci, zielonoświątkowcy, adwentyści dnia siódmego, itd.  Co znajdzie, gdzie i kiedy, nie wiem. Życzę mu powodzenia w poszukiwaniach i niech znajdzie to, czego szuka. Jestem życzliwy dla ludzi mi życzliwych, niech mu się uda. Będzie to mój sukces na miarę mojego marnego życia.
To nie jest koniec testowania mnie przez los. Najciekawsze zostawię na jutro.

45

Odp: Zupełnie o niczym

Zeszło się trochę, ale i powody zwłoki były poważne.
Odwiedziła mnie Jola z rodziną. Prawie zero drażliwych tematów, wiadomo kto czym "śmierdzi". Siedzimy przy kolacji, dzwoni sąsiad, czy jestem w domu, bo krowa ma pokręcone łożysko i trzeba ją turlać. Pojechałem. Z dziesięciu chłopa. Mnie lekarz przydzielił zadanie trzymania krowy za rogi. Trzymam i jak zachodzi potrzeba to też za rogi kręcę, po całym podwórku z godzinę. Raz dostałem strzała przednią nogą w kostkę. Przy następnym obrocie (800 kg żywej wagi), przygniotła mi tę samą nogę w tym samym miejscu do ziemi. Zeszczę się z bólu ! Na koniec dostałem pod kolano - ta sama noga. Lekarz stwierdził, że turlanie nic nie daje, bo cielak kręci się razem z krową, czyli panom już dziękujemy i robi cesarkę. Co ledwo wlazłem do samochodu. Każde stąpnięcie to ból, bo obciera cholewa buta, rant spodni. W domu strach się dotknąć, nie wiadomo jak zdjąć skarpetę żeby nie urazić. Skura zdarta, zaczyna puchnąć - jest dobrze, jutro będzie jeszcze lepiej !
Przychodzi Jola z jakąś butelką (może tą samą co do Kajtka ?), polewa mi na nogę. Mówię - nie trafiłaś - bo tak z pięć cm obok. Nic nie szkodzi mówi. Podziękowałem. W nocy budziłem się kilka razy jak noga nogi dotknęła. Super. Rano strach wstać. Zdarte, sine, spuchnięte. Mam skakać na jednej nodze ?, no ale próbuję. Daje stanąć. Boli ale daje na niej stanąć ! Pobolało do wieczora i przestało. ???
Mam znajomych od wielu lat, mieszkają ode mnie rzut beretem. Przed czterdziestką, dwoje dzieci w wieku szkolnym. Z racji wspólnych biznesów i podobnych zainteresowań, tysiące godzin przegadanych na różne tematy, między innymi na ten temat. Z nim bardziej, czyli z Maciejem (zmienione), z Basią (zmienione) też ale trochę mniej. Taka lokalna antyklerykalna loża szyderców. Ich dzieci nie chodzą na lekcje religii. Moja córka chodziła warunkowo, jak odbyłem poważną rozmowę z Panią Dyrektor Gimnazjum i ks wikariuszem katechetą. To też ciekawa historia swoją drogą. W każdym razie ja jestem anty w wersji light. Oni wersja hard. Jakoś przed nowym rokiem przyjechała do mnie Basia po jakieś warzywa. Cześć cześć i sam nie wiem jak, ale żeśmy się uściskali (z misia). Nie widziałem Jej z tydzień, Ona mnie też, a że Ją lubię, to czemu nie ? E, to ze mną nie jest tak źle ! Piątka z przodu ... . Gdzieś tak w okolicach Nowego Roku Basia mi mówi, że coś Jej się w życiu poważnego porobiło. Miała bardzo chorego ojca. Jego mózg nie funkcjonował, choroba go zeżarła. Jej brat dzwoni z informacją, że jak chce ojca zobaczyć żywego, to niech się pośpieszy, to już agonia. Z jej relacji. Pierwsze co pomyślała, gdzie jest mój różaniec ? Dostała go na Pierwszą Komunię. Tyle lat, gdzie on jest ? Kilka godzin szukania i jest. Jakiś. Z nim pojechała do ojca i jak umiała tak odmówiła. Miała problemy z prawidłowym Ojcze Nasz. Jak sobie poradziła z różańcem - nie wiem, ona też nie wie. W każdym razie, po odmówieniu różańca, ojciec mówi - jaka ona jest piękna. Człowiek którego mózg dawno umarł. Tej nocy zmarł.
Jaki różaniec ? Jaki Ojcze Nasz ? Co to ma być ? Co to za piękna ? Oczy mi się zrobiły jak pięć złotych i tam mam do dziś. Totalny szok !
Dzień pogrzebu, kaplica cmentarna, trumna przed ołtarzem na katafalku, tuż za nią ławki dla rodziny, siedzą na niej oboje. Przechodzi ksiądz z zakrystii do konfesjonału nie daleko nich. Odwracają głowy do siebie i Basia raczej twierdzi niż pyta - musimy chyba iść. Maciej jak echo - musimy chyba iść. Po piętnastu latach. Ja mam dwadzieścia siedem.
Ta sama glina, te same fale, podobne doświadczenia. Wiele w życiu widziałem, słyszałem. Prędzej bym się gromu z jasnego nieba spodziewał niż takiej sytuacji. I poszli, jak konie po betonie.
Nawrócenie - to się zdarza, wiecie kogo mam na myśli. Wg mnie, to powolny proces poprzedzony przemyśleniami. Nawrócenie, czy raczej odwrócenie wszystkich wartości o 359 stopni (bo nie do końca), dzieje się tu i teraz prawie na moich oczach. Mało tego. Nie dość że w ekspresowym tempie bo w ciągu kilku sekund, to zbiorowo bo oboje.
Jak żona ogląda jakieś śmieci typu "Dlaczego ja", "Trudne sprawy" i inne, to twierdzę, że scenarzysta jest najtrudniejszym zawodem na świecie. Wszystko już było, teraz matka z kolegą syna, niby ojciec z niby swoją córką, niby złodziej a altruista i takie tam sroty pierdoty. Takich sytuacji jakie zdarzają się mnie, nawet Okhił Khamiłow by nie wymyślił.
To jeszcze nie koniec, tylko palce mnie bolą.

46

Odp: Zupełnie o niczym

Sławek nie myśl że ze mnie żarliwy katolik . ale twa opowieść nie zaskakuje bo mnie osobiście podobna sytuacja dotknęła . ale nie chcę o tym pisać . dziwnymi drogami Bóg do ludzi dociera. pięknie piszesz . może jakaś nie polityczna książka ?? zrzutkę na wydanie koledzy z forum nie odmówią. pozd.

Leszek   dla kolegów'

47 Ostatnio edytowany przez Krzysiek (2017-03-06 11:08:37)

Odp: Zupełnie o niczym

Czasami życie, czasami odpowiedni ksiądz potrafi zawrócić największe bydle na właściwą drogę.
Znam takiego jednego.... Wspaniały człowiek... Nie da się opisać trzeba zobaczyć.

48 Ostatnio edytowany przez androl (2017-03-06 10:45:31)

Odp: Zupełnie o niczym

Sławek pisze niesamowicie ! Sławek jednak i Ciebie może to dopaść http://niewiarygodne.pl/gid,11293243,im … jecie.html
Czy Ci tego życzyć, nie mam pojęcia.

49

Odp: Zupełnie o niczym

Potrzeba wiary jest bardzo ludzka i nic w tym dziwnego nie mylcie tylko koledzy wiary w Boga a wiary w kościół bo to dwie różne bajki . Pisz Sławek lubię czytać twe felietony są bardzo życiowe

50 Ostatnio edytowany przez sławek 42 (2017-04-23 01:02:04)

Odp: Zupełnie o niczym

Przyszedł dzień, kiedy spotkały się Jola z Basią i ja. Dwóch tytanów wiary i marny ateista. Do kompletu brakowało tylko Romana, przyjechał dwa dni później. Dyskusja trwała do czwartej nad ranem. Jola stwierdziła, że mimo wieloletniego doświadczenia, chyli czoła przed mocą wiary Basi. Uderzające w dyskusji było to, że Basia bardzo często mówiła o miłości. Czuje wielką wszechogarniającą miłość. Wtedy załapałem, ten "misio" był z miłości a nie z sympatii do mnie. Szkoda. Mam z tym tematem problem, bo nie wiem co to jest. To znaczy nie wiem gdzie ten problem leży. Czy w definicji, czy w uczuciach. Co to jest miłość ? Pewnie ilu ludzi tyle odpowiedzi. Kocham swój kraj, córką, żonę, matkę. Nie kocham kraju tak samo jak córki, albo córki jak żony (prokurator). Uczucia pokrewne ale jednak inne a nazwa ta sama. Poza tym miłość jest dopiero wtedy, kiedy podobno potrafimy kochać swoich nieprzyjaciół. W takim razie miłości nie mam, i co z tymi których wcześniej wymieniłem ? Matka - szacunek, żona - przywiązanie, córka - troska, ojczyzna - ? Te uczucia mają już swoją nazwę, czy to jest miłość ? Nie wiem.
Sebastian mój szanowny kolega, ma przyjaciela od dziecięcych lat Patryka. Jest ojcem chrzestnym Sebastiana córki. Znałem go z opowieści. Ciekawy człowiek. Skończył Archeologię Śródziemnomorską, znawca języków starożytnych. Po studiach wstąpił do zakonu, wysłany został jako fachowiec do Watykanu. Przez pięć lat miał dostęp do biblioteki watykańskiej, do najpilniej strzeżonych materiałów do których nie każdy papież ma dostęp. Czytał dokumenty z oryginałów - szok ! Po powrocie do kraju zrzucił habit, napisał kilka książek, obecnie pracuje w dobrze płatnej instytucji. Mocodawcy zadbali o wszystko pod warunkiem, że morda w kubeł. Co wiesz to dla siebie. Mój kumpel ma TAKIEGO kumpla - muszę się z nim spotkać ! Puki co to nie ma jak, bo albo jeździ po Świecie na jakieś sympozja, albo gdzie znajdzie się jakiś starożytny tekst, albo pracuje w stolicy. Dzwoni rzadko, nie przyjeżdża wcale.
Kilka lat temu jesienią był jakiś dzień wolny od pracy, święto chyba jakieś. Moja MZ 250 coś na gaźnik szwankowała. Przyszła pora zająć się tematem. Rozebrałem gaźnik, wyczyściłem, ustawiłem - gada. Rundka jedna, druga, śrubokręt w kieszeni. Trzeba się bujnąć dalej. To było dzień albo dwa przed niedzielą. Podjadę trzydzieści parę kilometrów do lasu w którym z żoną prawie co niedziela jesienią jeździmy na grzyby. Po co zrywać się w niedziele rano skoro może grzybów nie ma i przy okazji dobrze MZ ustawię. Pojechałem, grzybów nie ma, chłodno trochę, do Sebastiana pięć kilometrów to się na kawę wproszę. Zajeżdżam, gościa nie ma bo poszedł na poobiedni spacer z Patrykiem. JEST ! Pogadaliśmy przy kawie, sympatyczny gość. Pytań nie za wiele, na pierwszym spotkaniu nie wypada. Powiedziałem, że nie mogę kupić jego książek, wyszły w bardzo małym nakładzie. Przysłał mi pocztą razem z dedykacją i materiałem na następną z prośbą o recenzję. Mnie ?!?
Nie było go u Sebastiana jedenaście lat, ja u Seba MZ nie byłem nigdy. Od tamtego razu się nie pojawił i ja też.

51 Ostatnio edytowany przez sławek 42 (2017-04-24 00:39:50)

Odp: Zupełnie o niczym

U Romana byliśmy dwa razy, w lutym 2016 i w lutym 2017 roku, tylko wtedy mam czas wyrwać się na dzień czy dwa. Od czasu do czasu odwiedza ich ks Zdzisław, a właściwie o Zdzisław zakonnik. Nie ma go kilka miesięcy i przychodzi kiedy chce, kiedy mu "posługa" pozwala. Byliśmy z Agnieszką dwa razy i dwa razy mu pozwoliła. Były żołnierz zawodowy. Po wypadku (nie znam szczegółów) przeżył śmierć kliniczną. Zdjął mundur, przywdział habit. Był "słynnym" pustelnikiem do którego waliły tłumy wiernych. Przez te tłumy zrezygnował z pustelni. Od wielu lat na placówce jest ich trzech, jeden spowiada, drugi adoruje (co by to nie znaczyło) NS, trzeci w odwodzie (zmiana czuwająca). I tak 365 dni w roku, zmiana co dwie godziny, od 7 do 22. W zakonie taki jest standard żeby zakonników było trzech, bo dwóch może się dogadać. Ten trzeci jest dla bezpieczeństwa (zakonu). Tym razem ukrył się w konfesjonale. Gdyby lubił ludzi nie poszedłby do pustelni. Gdyby lubił ludzi nie uciekłby przed nimi z pustelni. Skoro nie lubi ludzi, po co zdecydował się wysłuchiwać ich grzechów od lat ? Patrzę na człowieka, trochę młodszy ode mnie .Po ruchach  na ciele zdrowy, na umyśle chyba też, bo po stole nie skacze, gila nie zjada, gó..em po ścianie nie pisze. Po co to robi ? Ja orzę, sieję i zbieram, on spowiada, adoruje i czeka, nie powinno mnie dziwić  - a jednak dziwi. Może patrzę z innej płaszczyzny, materialnej. Może z jego duchowego punktu widzenia wydaje się to potrzebne skoro to robi od lat.
Kilka lat temu zdarzyło się coś, czego wrogowi nie życzę. Byłem biernym świadkiem, nic nie mogłem zrobić. O szczegółach nie mogę mówić (prokurator). Po powrocie do domu, żeby zasnąć, musiałem wypić 0,5 l . Cały czas wraca i wraca i wraca, ile można pić ? Nie jestem jednym z tych rozdygotanych intelektualistów kiedy się nieszczęśliwie zakocha to się wiesza. Myślałem, że jestem twardziel. Myślałem. Mieszkam blisko tego miejsca. Nie ma tygodnia żebym tamtędy nie jechał. Wracają obrazy, sumienie mówi jedno - rozum drugie. Lepiej ominąć to miejsce, ale czy się da ominąć pamięć ? Koszmar.
Po rozmowie z Romanem, dostałem mail od Zdzisława z tekstem do odczytania w tym miejscu. Wiedział kim jestem. Odczytałem. Nadało.

52

Odp: Zupełnie o niczym

Jakiś ciąg dalszy ?

GG:760504

53

Odp: Zupełnie o niczym

Nastąpi.

54

Odp: Zupełnie o niczym

Pół roku minęło, trochę się działo.
Roman odwiedza mnie sam, przez jego żonę jestem oficjalnie traktowany jak wróg. Powód ma, bo Romek już nie rozdaje obrazków i medalików. Przyjął chrzest w kościele ADS, co tydzień robi 400 km aby uczestniczyć w kilkugodzinnych spotkaniach, przekręca dzieci na swoją stronę. Czy mam w tym swój udział, być może. W jego przypadku wiedza zrobiła porządne zamieszanie w życiu.
Jola jest stabilna w swojej wierze, ostatnio brała udział w modlitwie różańcowej na granicach.
Z Maćkiem jest ciekawsza historia. Regularnie bywa z rodziną u sióstr w R, jeździ na jakieś cotygodniowe spotkania, ostatnio wstąpił do świeckiego zakonu i ewangelizuje(ą). Przed wstąpieniem odwiedził ich znajomy którego kilkuletnie dziecko było badane przez kilku lekarzy i diagnoza zawsze taka sama - nieuleczalna choroba. Niedowierzanie, szok, rozpacz, kilka lat dzieciak. Za namową Maćka umawiają się na spotkanie u sióstr w dwie rodziny. Wyszło jakieś nieporozumienie, zmiana godziny, w między czasie jakaś ulewa, poprzewracane drzewa na drodze, objazdy, gość zabłądził, trafił na nazwę miejscowości taką jak miało na imię dziecko, telefony nie działały, koszmar jakiś, suma summarum na mszę trafił sam z dzieckiem. Karteczka z intencją, rozmowa z siostrami. Po trzech wizytach objawy choroby jakby ustępowały, wizyta u tych samych lekarzy co wcześniej i kolejny szok ! Dziecko jest zdrowe ! Z relacji Maćka ta pierwsza podróż z przygodami to nie przypadek, też tak mieli. Na pierwsze spotkanie 20 km jechali bez przystanków, ok 90 km/h, 45 minut. Dwoje dorosłych i dwoje dzieci, do dziś nie wiedzą jak to możliwe.
Romana coś dusiło, Joli nerkę wyrywało, im drogę wydłużyło, gościowi drzewa przed samochód przewracało. Co i dlaczego ? Mam do czynienia z ludźmi trzeźwymi, dorosłymi, inteligentnymi. Nie mam żadnych powodów podejrzewać ich o łgarstwo. Nawet zmowa to nie jest, bo mówią mi o tym pojedynczo, kontaktu ze sobą nie mają. Maciek enigmatycznie opowiada mi jak to jest na spotkaniach tej grupy. Wspólne modlitwy, nakładanie rąk, składanie świadectw. W trakcie wielogodzinnych rozmów wiele spraw omawiamy, przedstawiamy swoje racje przeważnie sprzeczne. Za jakiś czas dostaję maila z adresem YT lub książkę do przeczytania tematycznie związaną z ostatnio omawianymi sprawami. Tym się podpiera w swojej ewangelizacji. I dobrze, oglądam, czytam, wyłapuję nieścisłości, jakieś niedopowiedzenia czy przekłamania. Jest o czym dyskutować przy następnym spotkaniu. Niedawno dostałem min to
https://www.youtube.com/watch?v=lVIEaaV6Ybo
Kilka miesięcy temu relacja była spójna, ale widocznie zbyt drastyczna. Obecnie filmik jest pocięty, strzępy. Następny uzupełnia braki pierwszego
https://www.youtube.com/watch?v=IqbEWNo1-4Y
Gość wygląda na zmęczonego życiem, czyli wiarygodnie. Po co miałby przedstawiać swoje życie w tak czarnych barwach gdyby tak nie było ? Nie jest funkcjonariuszem kk, profitów z tego nie ma. Odważny jest, ale nie aż tak żeby w kościele u Ślązaków powiedzieć że szczał do chrzcielnicy.
Jola ewangelizuje mnie w podobny sposób. Podesłała mi to
https://www.youtube.com/watch?v=ecXMagpN1hY
Gość albo jest genialnym oszustem potrafiącym sprzedać wszystko nawet wagon margaryny, albo mówi prawdę, trzeciej opcji nie ma.
Żeby było ciekawiej, odwiedzają mnie od lat ŚJ. Paweł, Radek, dwóch dziadków, miałem zaszczyt gościć doktora socjologii z Kaszub jak miejscowi sobie poradzić nie mogli. Obecnie przychodzą dwie sympatyczne kobiety. No i mielemy, każdy swoje. Mnie wiedza przeszkadza a wręcz uniemożliwia uwierzenie w cokolwiek. Relacje ludzi których znam: Czesia, Maćka, Romka, Basi, Joli, Pawła, Radka są wiarygodne. Do tego obserwacje własne nie zawsze trzeźwe sugerują, że jest coś na rzeczy.
Wszyscy Oni są Chrześcijanami. Posługują się taką samą Biblią w której Bóg ma takie samo imię, więc pewnie chodzi o tego samego Boga. Wybrali inną drogę dojścia do Niego. Logicznie rzecz biorąc racje może mieć jedna opcja lub żadna, wszyscy mieć jej nie mogą. Chyba że logikę wkręcam tu zupełnie niepotrzebnie i wszyscy mają rację. Że nie ważne jaką drogą byleby do celu dojść. Eksperyment nadal trwa, z tego co wiem albo co mówią, wszyscy się za mnie modlą a ja jestem głupszy jak przed.

55

Odp: Zupełnie o niczym

obiło mi sie o uszy o andrzeju sowie, wujaszek jezdził na takie spotkania z nim.

mdw

56

Odp: Zupełnie o niczym

Sławek http://demotywatory.pl/4655374/Czlowiek … wna-istota

57

Odp: Zupełnie o niczym

Sławku masz może dojście do tej wody mam ojca w szpitalu raczej wszystko się chyli ku końcowi...

58

Odp: Zupełnie o niczym

Mam. Daj adres na PW.

59 Ostatnio edytowany przez Pietia (2017-12-09 07:04:49)

Odp: Zupełnie o niczym

Sławku dziękuje.

Już za późno w czwartek o 23:30 odszedł, przytrafiło się jeszcze zapalenie płuc i to go wykończyło. Wczoraj załatwiałem wszystko związane z pogrzebem powiem, że aż się miło zdziwiłem  spotkaniem z księdzem 2 lata temu ojciec miał bardzo ostre z nim starcie podczas kolędy. Doszło do takiej sytuacji że proboszcz się odgrażał, że ojca nie pochowa. A tu wczoraj nie ten sam człowiek.

60

Odp: Zupełnie o niczym

Przykry temat. Przechodziłem przez to niedawno. Przyjmij najszczersze wyrazy współczucia...