Marcin, postaram się Ci to wyjaśnić.
Forszaja kupiłem, bo dawno temu się w nim zakochałem. Nie dla jego możliwości i mocy, bo ich wtedy nie znałem. Prędzej dla jego brzydoty i gabarytów. 15 lat temu nie było mnie na niego stać. Teraz owszem. Na swoje 20 parę ha., wystarczała kiedyś C - 330. Kiedyś i teraz. Żeby tylko był na to czas. Ja tego czasu nie mam. Nie mam czasu na nic. Jak uda się jakiś znaleźć, jakieś parę dni, to w tym czasie trzeba zrobić wszystko co jest do zrobienia. Robotę na miesiąc w tydzień. Z tych dwuch powodów kupiłem forszaja. A że mam w życiu pecha to inna kwestia. Kupiłem, no i zaczęło się. U mnie jest tak - żadnych skrutów. Jak coś omknę, zawsze wyjdzie bokiem. Co tylko robię, muszę zrobić to dobrze. Czego nie zrobię w warsztacie - robię w polu. Taka zasada od lat. Jak już kupiłem od rzeźnika to co miałem zrobić ? Musiałem wyremontować, bez względu na koszty. Razem to wyniosło ok. 35 tys. zł. Gdybym chciał go sprzedać dziś, czy ktokolwiek dałby mi te pieniądze ? Nie liczę swojej roboty, czyli okazja ! Nie jestem naiwny. Wżeniłem się w rodzińę forszaja bezpowrotnie, albo na długie lata. To samo byłoby z każdą inną marką. Marcin, taki pech.