Odp: GG FORUMOWE
Najrozsądniejszym rozwiązaniem w tej sytuacji jest dolomit, który poprawi warunki strukturalne i powietrzne gleby którą i tak postanowiłeś lekkomyślnie zniszczyć. Kiedyś na moich terenach gospodarowali Niemcy. Robili to w zgodzie z naturą wymaganiami roślin i możliwościami siedlisk. Nie kopali się z koniem tylko tam gdzie było wilgotno były łąki, gdzie ziemia ekstremalnie ciężka, pastwiska i łąki. Wszystko na zasadzie właściwego doboru roślinności do siedliska. Po nich przyjechała burżuazja, jedna w walonkach i waciakach, a druga w guńkach, boso i bez jakiejkolwiek orientacji w dziedzinie rolnictwa w tych stronach. Tak zaczęli gospodarować, że to co koło domu to trzeba zaorać, bo będzie blisko zwozić, a resztę zapuścić łąkami. Na to wszystko nastał Armagedon w postaci PGRu z DeTami, Kirowcami, Dutrami i potem Ursusami różnej wielkości. Do pracy zaangażowano zdeterminowanych operatorów, których dobrobyt ziemi kieleckiej, sieradzkiej, częstochowskiej, krakowskiej itp wygnał spod rodzinnej strzechy, bo tata nie miał pojęcia jak swoje odziedziczone po ojcach 1,5 morgi podzielić między piątkę synów i trzy córki.
W takiej obsadzie ciągniki uzbrojone w pługi niszczyły pięknie zdrenowane tarasowo zagospodarowane pola, bo miedze przeszkadzały w wielkoobszarówce. W domu potrafili orać pola takiej szerokości, że koń z pługiem nie dał rady nawrócić, żeby nie wejść w szkodę, a tu wszystkiego mało i zrujnowali dorobek pokoleń prawdziwych gospodarzy. Udowodnili, że da się orać i uprawiać masakryczne gliny, poorali łąki które zamienili w oczka wodne orane przy pomocy jednego pługa i dwóch DeTów.
Do dzisiaj mam w oczach ten widok.
Tak jestem przeciwny niszczeniu stanowisk, które tworzyły się setki lat, tylko po to aby siać zborze, które ledwie pokryje koszty poniesionych nakładów.
Marek Hłasko - Ósmy dzień tygodnia