Marku mieliśmy ze 3 lata. Jak się kosiło jeszcze lekko zielone to szło. Jak się kosiło już przeroszone to też szło. najgorzej jak był taki nieuroszony na pniu stojący. Zawijało strasznie. Pierwszy rok mi i ojcu szło dobrze. W drugim ojcu dobrze mi zawijało. Nie wierzył że mi nie szło. W trzecim roku ręka sprawiedliwości i jego dosięgła i po równo zawijało nam obu... Plon tak do tony. Poniekąd może dać nawet dwie, ale trudno mi uwierzyć. Do tony było z lnu włóknistego, gdzie wszystko co urosło było odziarnione. Jak dawaliśmy troszkę azotu, żeby się położył słoma od rosy szybciej rosiała, ale za to dużo ziarna było czarnego i nie każdy handlarz chciał dobrze zapłacić. Przy stojącym siemię było piękne ale koszenie trudne. Błędem też jest dosuszanie chemią, bo słoma dopiero się zawija... w temacie lnu w latach 90 siedzieliśmy dużo, tyle że na włókno.
Ps moja soja, może pod koniec miesiąca się dopiero doschnie.