Ja trochę z innej beczki. Otóż byłem dwa dni temu w Biłgoraju, zajeżdżam na parking pks postawić samochód bo załatwienie w banku mieliśmy. Ledwo wyszedłem z samochodu chcę iść na drugą stronę auta, żeby wyjąć dziecko, a do mnie podchodzi jakiś gość. Zaniedbany, brudny nieco i ochrypłym głosem mówi że przecież zapytać mimo wszystko można...... Ja przez chwilę miałem myśl powiedzieć mu żeby spierxalał, ale coś mnie tknęło i stoję słucham. Mówi że nie chce papierosa, pieniędzy tylko jakbym mógł to żebym mu kupił coś ciepłego do zjedzenia. Westchnąłem, bo mi nikt nigdy obcy niczego nie kupił, być może bo nigdy nie musiałem prosić. Mówię, że może zapiekankę( w Biłgoraju są najlepsze jakie jadłem), on na to że nie może pieczonego, ani smażonego. Prowadzi mnie do mini baru mlecznego. Przez drogę myślę sobie że może chcą mnie gdzieś wyciągnąć oklepać i okraść, wyjąłem 50zł i w kieszeń w razie czego. Idziemy mimo woli pytam co tam jak tam. Mówi że po wypadku jest i jak zje coś ostrego, czy smażonego to oprze się w szpitalu. Widać połamany był, bo iść nie mógł szybko. Żona go zostawiła, majątek przepadł a córka mieszka w Angli z jego ojcem. Kupiłem mu pierogi i kompot do tego. Podziękował, życzył wesołych świąt, i wróciłem do samochodu. Później do końca dnia męczyło mnie czy faktycznie nie ściemniał, czy był jak wielu mu podobnych.'
Nie myślałbym o tym jakby ekspedientka nie powiedziała do niego "a pan znowu z kimś innym"...... 5złotych nie majątek a może faktycznie głodny był.