Temat: Kubica
Od kilku lat mam taką ksywę, po jednej usłudze jaką kumplowi wykonałem. Miałem za zadanie zawieźć załogę na wesele, dziesięć osób moim busem 90 km. Na pakę wersalka, swa fotele i awanti ! Mandaty płaci zleceniodawca. Na miejscu słyszę od laski "w życiu tak w piachu nie byłam ***.na". Bo w moim sprzęcie są szpary przy drzwiach, ostrzegałem, że nie nadaje się do przewozu ludzi. Powrót. Nie czekałem na nich, wróciłem do domu i czekałem na telefon. Zadzwonili, mnie się przysnęło, byli ostatnimi gośćmi na weselu. Ta sama laska krzyczy, że jak się natychmiast nie zatrzymam, to się zeszczy. Linia ciągła, zatrzymałem się przy samym rowie. Kto mógł przewidzieć, że wyjdzie bocznymi drzwiami, prosto na skarpę rowu. Tym razem była ***.na nie tylko w piach.
Kubica psuje mi PR. Od jakiegoś czasu nie czytam niusów na "mój" temat.
Myślę, że mój problem polega na brakach sprzętowych, oryginału na brakach intelektualnych. Ja mogę się rozpędzić do 300, 500, 1500 km/h, kwestia ustalenia progu zatrzymania. Mniej więcej. Nie jestem połamany, więc potrafię to robić. Oryginałowi jak wampirowi albo komarowi potrzeba kropli krwi żeby wyzdrowieć po niefortunnym hamowaniu. Tych niefortunnych miał kilka, mimo to Orlen daje lekką naszą rączką 100 ml zł na promocje. Czyją, kogo ? Niech mi dadzą 100 zł za popularyzację skutecznego zatrzymywania się - nie.
Sukcesu potrzebujemy jak kania dżdżu. Rozumiem. Sukces taki, że gdzieś w kręgach wyścigów pojawia się Polak to żaden sukces.
Czepiam się, ale wkurw.a mnie jego anglosaska facjata. Jego prawie "perfekcyjny" angielski.
Mam dość leszcza. W czasie dobrej zmiany i zakazu mowy nienawiści, mogę się spodziewać wizyty smutnych panów.
To nie żadna nienawiść tylko głębokie współczucie.