181

Odp: Zupełnie o niczym

Będę zmuszony przerzucić się z mięsa wieprzowego na ptactwo tylko z tym skubaniem dużo roboty i chce kupić coś co się sprawdzi. Tak żeby w sezonie po 20 sztuk gęsi,kaczek i kurczaków oskubać

182

Odp: Zupełnie o niczym

20 sztuk... siostra co miesiąc po około 200 sztuk brojlerów takim sprzętem opierdala...

E 516 na części
Telefon 695 076 269

183

Odp: Zupełnie o niczym

Takie gumowe palce można kupić np na allegro itp. Resztę myślę, że samodzielnie można wykonać...

Kompletny noob w temacie Fortschitt

184

Odp: Zupełnie o niczym

Znalazłem gotowca za 1280zl na silnik 3fazowy bo chyba niewarto robić samemu

185 Ostatnio edytowany przez sławek 42 (2020-01-09 06:11:55)

Odp: Zupełnie o niczym

Minęły dwa lata, eksperyment trwa.
Działo i dzieje się !
Maćkowi był potrzebny pracownik do gospodarstwa na stałe. Temu nie pasuje to, drugiemu tamto a robota sama nie chce się robić. Dostał cynk od znajomej, że jest młode małżeństwo poszukujące dachu nad głową w zamian za pomoc w gospodarstwie. Z poprzedniego gospodarstwa zostali wyrzuceni z dnia na dzień z dwumiesięcznym dzieckiem. Nie ćpają, nie piją, nie palą. Jak można ludzi z niemowlakiem tak potraktować ? To barbarzyństwo ! Nie po Bożemu ! Trzeba ich przygarnąć.
Uzgodnili co i gdzie - jedzie Maciek po nich do Warszawy. Prawie ze łzami wzruszenia, że oto on jest taki dobry, wspaniałomyślny, uczynny, życzliwy itp. Jego zabrał z noclegowni dla mężczyzn, ją z domu samotniej matki z dzieckiem. Po drodze kupił dziecku co było potrzebne i im też, złotówki przy sobie nie mieli. Dał im pokój z kuchnią i łazienką do zamieszkania.  Pieluchy, lekarstwa, jedzenie, co dzień lub dwa zakupy zanosił pod nos. Gościu pracował, jego żona zajmowała się dzieckiem. Mieszkali ze trzy miesiące. Miałem okazję na żywca widzieć go w czasie pracy. W lesie ładowałem Turem drewno, on był do pomocy. Ruchy flegma, myślenia zero. Z opowieści - tego nie zrobi bo nie potrafi, tam nie wejdzie bo za wysoko, tego nie podniesie bo pewnie nie poradzi. Żony nie widziałem bo z pokoju nie wychodziła. Podobno raz wyszła z dzieckiem na spacer po podwórku jak ją Maciek na siłę wygonił. Jako ewangelizator przy rozmowie wykapował, że coś z nimi jest nie tak. Poznali się przez jakieś forum Słowian i się pobrali. Czcili przedchrześcijańskich słowiańskich bożków. Dopiero teraz zaczął przyglądać się tematowi uważniej. Na łóżeczku dziecka wisiały jakieś kukiełki, karteczki z runami.
Konkretne wyzwanie dla ewangelisty i kara boża za pychę. Pan Bóg ma podobno poczucie humoru. Męczył się z nimi te trzy miesiące i zawziął się że ich nie wygoni. Jak kara to kara. Uciekli sami bez słowa pożegnania kiedy powiedział im o wizycie proboszcza po kolędzie za dwa dni. Wieczorem zajechał samochód pod ich drzwi, po dziesięciu minutach odjechał. Rano jak zaszedł nikogo nie było. Zostało parę rzeczy.
Po jakimś czasie rzeczy spalił, pokój wywietrzył. Opowiadał - aura tego miejsca była tak dla niego przykra, że poprosił proboszcza o poświęcenie i modlitwę w tych pomieszczeniach. Pomogło. Jedynym śladem po ich pobycie jest kratka wentylacyjna. W całym nowym budynku białych nowych kratek jest trzydzieści. Wszystkie są białe, tylko ta jedna w pokoju gdzie spali żółta. Widziałem. Nikt nigdy w tym pokoju papierosów nie palił. ???
Oboje mają takie wyczucie, wiedzą kto ma pasażera na gapę.
Od kilku lat przyjeżdżają do nich znajomi co jakiś czas na kilka dni. Do posiłków każdy siada na tym samym krześle. Wykapowali, że z jednym gościem coś złego się dzieje. Zapytać wprost - nie wypada, a nóż się obrazi ? Basia pokropiła krzesło na którym zawsze siadał wodą święconą i obserwują. Wierci się jakby siedział na żołędziach. Coś jest na rzeczy ! Do następnego posiłku dodała zamiast zwykłej kuchennej sól egzorcyzmowaną. Po zjedzeniu, za kilka godzin gość mówi że wyjeżdża i więcej tu nie wróci. Nawet go nie przeczyściło, ot tak po prostu. Od sierpnia do dziś się nie pojawił. ???
Jesień ubiegłego roku. Maciek z rodziną jadą do miejsca świętego 300 km. Byłem też daleko poza domem, dzwoni Maciek, że zwierzęta z zagrody uciekły, w domu nie ma nikogo a ujechali już 200 km. Uciekły nie pierwszy raz. Za to pierwszy raz wyjechali tak daleko w duchowej sprawie i pierwszy raz zwierzęta zamiast jak zazwyczaj kręcić się wokół zabudowań uciekły siedem kilometrów. Prawie pół wsi je po polach ganiało. Po powrocie z podróży analiza. Co jak i dlaczego ? Według ich relacji, bo mnie przy tym nie było, zwierzęta uciekły w czasie kiedy już powrót z drogi był bez sensu. Zatrzymały się i zaczęły powrót do zagrody w czasie kiedy przyjmowali komunię na mszy św. ???
Pewnego razu Basia mi mówi, że zostałem włączony w Boży plan. Ja ? Niby jak ?
Wożę towar na stołówki, różne. W jednej z nich dotychczasowa firma która gotowała przegrała przetarg. Przychodzi następna. Życzliwość ludzka nie zna granic. Wszystkie maszyny i urządzenia będące na stanie muszą zostać, resztę poza ewidencją Pan zabierze. Mam takie AGD pięć razy mniejsze. Po co mi to, ale dobra, Pan zabrał. Może jakiś silnik, przełącznik. Tyle że maszyny są sprawne, na pełnym chodzie, szkoda je bebeszyć. Taka nówka sztuka kosztuje ok 10 tys. Nie mam miejsca na magazynowanie rupieci, trzeba kogoś obdarować. Może Maćkowi się przyda - dzwonię rano. Tej nocy była awantura na cztery fajery, bo maszyna potrzebna, kupić używkę za duże ryzyko, nowa stanowczo za droga, rano dzwonię ja i taką właśnie oferuję im w prezencie. ???
Ja dopuszczam możliwość zaistnienia przypadku, u nich przypadek został wykreślony ze słownika. Poza przypadkiem opisanej historii wytłumaczyć nie potrafię. Oni potrafią, dla nich to oczywista oczywistość, Bóg dał im to czego potrzebują a ja byłem narzędziem do osiągnięcia tego celu. Jedna firma musiała przetarg przegrać, druga wygrać, ktoś musiał przetarg zorganizować i rozstrzygnąć, ktoś maszyny do spisu inwentarza nie wciągnąć, ktoś musiał mnie zaproponować żebym zgarnął. Zaangażowanych powiedzmy 100 osób w akcję zupełnie nieświadomie, bo bogobojne małżeństwo poprosiło Stwórcę o potrzebną maszynę. A, i stała już u mnie zanim zaczęli się o nią kłócić i o nią modlić. Zupełnie karkołomne, może z mojego ludzkiego punktu widzenia ?
Najciekawszą historię moim zdaniem zostawię na później.
Cdn.

186 Ostatnio edytowany przez kondzio98 (2020-01-09 05:02:05)

Odp: Zupełnie o niczym

Czekam na ciąg dalszy Sławek.
Akurat dziś sprawdzałem czy jest coś nowego w tym wątku - no i jest.
Długo tu nie zaglądalem, przypadek / nieprzypadek ?

P.S.
Podałbyś tytuły książek Patryka ?

187

Odp: Zupełnie o niczym

Autor :
"Rozwój badań archeologicznych w Jerozolimie w XIX i pierwszej połowie XX wieku na tle sytuacji politycznej w Palestynie"
"Topografia Jerozolimy wczesnochrześcijańskiej według "Mapy z Madaby"
"Aramejska inskrypcja z Tel Dan"
"Monastycyzm chrześcijański w Judei w okresie bizantyńskim (IV-VII w.) : zarys historyczno-archeologiczny "
Współautor :
"Starożytna Palestyna w badaniach polskich"
"Palmyra "

188

Odp: Zupełnie o niczym

to ja też czekam na ciąg dalszy smile

189

Odp: Zupełnie o niczym

Takie rzeczy...... też czekam....

190 Ostatnio edytowany przez sławek 42 (2020-01-12 09:38:06)

Odp: Zupełnie o niczym

Wszystko o czym tu piszę ma mniejszy lub większy związek z siostrami z R, dlatego pozwolę sobie na wstawienie linku do ich strony
https://www.misericordiadei.eu/pag.08.html
Może komuś kiedyś się przyda ... bo są świetne na sytuacje beznadziejne.
Mam satysfakcję, że to ja Maćkowi i Basi pierwszy opowiedziałem o siostrach. Teraz każda niedziela god 17 są u sióstr na mszy i tak kombinują, że czy to goście, znajomi czy rodzina, wszystkich ciągną na te msze.  Zawieźli starszą kobietę która nie była u spowiedzi ponad 50 lat. Po pierwszej wizycie co niedziela na msze jeździła. W wielu ludziach którzy z różnych powodów kościół omijali, po wizycie w R następowały niewytłumaczalne przemiany. Przedziwne miejsce.
Mój kolega "ze świata" Roman po wizycie w R też się zmienił. Przyjął chrzest w kościele ADŚ. Jego żona tak go za to znienawidziła, że są w trakcie rozwodu a ich troje dzieci (5,10, 14 lat) od sierpnia ub roku przebywają w domu dziecka. Całkowity rozpad rodziny, oni wszyscy są ofiarami religii. Chciałem żeby zaczął logicznie myśleć, tylko skutków jego myślenia nie przewidziałem. Czy ja chłopa pięćdziesięcioletniego byłem w stanie jakoś ukierunkować ? Nie sądzę, chociaż muszę jakiś procent winy wziąć na swoje plecy, czyli chciałem dobrze a wyszło jak zwykle. Nie jest to mój sukces ale totalna porażka.
Kolega Maćka ze studiów ksywa powiedzmy Raptus. Znam człowieka od kilku lat. Kilka razy jakiś towar mu sprzedałem, sylwestra spędzaliśmy razem u Maćka. Jakoś na początku grudnia dostaję informację, że u niego dzieją się historie nieprawdopodobne. Dokładnie drugiego listopada ub roku był u sióstr ...
Między świętami a sylwestrem miał Maćka odwiedzić razem z rodziną. Zostałem zaproszony na to spotkanie. Dlaczego i po co ? Wtedy nie wiedziałem, teraz się domyślam. Przyjechali i ok północy zasiedliśmy za stół wysłuchać relacji (świadectwa) Raptusa co się u niego dzieje. Flaszka na stole, Maciek polał, Raptus zamiast wypić jak my stwierdził, że o sacrum to albo na trzeźwo albo wcale. I patrzył na ten nalany kieliszek przez trzy i pół godziny i opowiadał.
Duże gospodarstwo w okolicach stolicy, drobne przetwórstwo i sklep oferujący własne produkty. Człowiek sukcesu. Żona, trzy córki, wakacje co roku w innej części świata, sytuacja materialna świetna. Ale. Zdrowie fizyczne i psychiczne takie sobie, problemy z komunikacją w najbliższej rodzinie, depresja, narkotyki, gorzała itp. Do tego problemy z prawem. Doszedł do stanu kiedy większość jego myśli krążyła wokół samobójstwa. Gdyby nie wizyta na mszy w R, dawno by leżał w piachu - sam tak twierdzi. Na mszy chyba po raz pierwszy szczerze prosił o ratunek. Starszą córkę (7 lat) spisał już na straty. Zero z nią kontaktu, nie reagowała ani na prośby, ani na groźby, żadne polecenia do niej nie docierały. Na siebie miał już plan. Modlił się o pozostałą część rodziny. W trakcie coś się wydarzyło czego sam nie potrafi określić. Wyszedł w trakcie, wsiadł w samochód i odjechał. Zawrócił po paru kilometrach i pożegnał się z Maćkiem i Basią. Wracając do domu miał ok 2 godzin na myślenie co się stało. Katolikiem był ciepłym jak to określił. Doszedł do wniosku, że powalczy zanim się chlaśnie. Zaczął uważnie rozglądać się po swoim domu. Na ścianach obrazy dziwnej treści, maski z egzotycznych afrykańskich krajów, kukiełki z ameryki południowej, książki o okultyzmie. Na oknie w pomieszczeniu gospodarczym ktoś namalował farbą pentagram, to wyjął szybę razem z ramką. Starsza córka chodziła na zajęcia plastyczne wysoko opłacane. Namalowała obrazek który oprawiony w ramki wisiał na ścianie. Na szarym tle czarne zwierze z jaskrawo czerwonymi oczyma i sterczące pionowo uszy. Wcześniej interpretował to jako uszy, od tej nocy optyka mu się zmieniła. Kiedy córka przyniosła obrazek do domu, mieli pretensje do nauczycielki rysunku, że za dziecko obrazek namalowała. Zadzwonili do niej, okazało się że to jednak dziecko namalowało. Stoją oboje przed obrazkiem na ścianie i zadają pytanie, czy sześcioletnie dziecko jest w stanie coś takiego namalować. Zgodnie stwierdzili że nie. Obrazek ze ściany zdjął. Gdzieś w zakamarku znalazł drewnianą maskę przedstawiającą (wg ludzkich utartych wyobrażeń) diabła. Śledztwo. Skąd się wzięła ? Sami nie kupowali, od nikogo nie dostali. Wyciągnął ją. Zadzwonił do Maćka z informacją, że dom wysprzątał i zamierza te fanty spalić. A Maciek raz już tego typu rzeczy palił, po Słowianach, kilka ciuszków, jakieś papiery i tym wodę w dużym piecu CO zagotował aż przelewem poszła. Przygotował za dnia na podwórku ognisko i czekał aż pracownicy rozejdą się do swoich domów żeby zbędnej sensacji nie robić. Wieczorem podpalił. Szmacianą lalkę paczamamy wrzucił energiczne w ogień a ona równie energiczne z ognia wyskoczyła. Jakby była z kauczuku. To jeszcze raz. Lalka z ognia hyc jeszcze raz. Za trzecim razem skwierczała, dziwnie się wyginała ale spłonęła. Oboje z żoną byli przy tej akcji. Ona siedzi przy stole tuż obok mnie i widząc moje oczy wielkości kartofli  - wszystko potwierdza ! Maska nie wyskakiwała ale leżała w płomieniach i mimo że była drewniana - nie płonęła ! No ku..a. Nie dawno dawno temu, gdzieś za górami, lasami chen daleko. To się działo półtora miesiąca temu w okolicach warszawki ! Najbardziej topowa książka okultystyczna bardzo ciekawie płonęła. Nadpalił się grzbiet tak, że kartki nie zajęte ogniem wyfrunęły i mimo braku wiatru unosiły się w powietrzu po całym podwórku. Biegali, kartki łapali i do ognia wrzucali. Oczyma wyobraźni widzę tę scenkę ale nie chciał bym w niej uczestniczyć.
Jego teściowa codziennie się za niego modliła. Idzie do niej i mówi co się dzieje. Nie była zaskoczona. Wiedziała że to nastąpi, nie wiedziała tylko kiedy.
Coś robił wieczorem. Ubranie robocze, normalnie. Spodnie na tyłku podarte. Naszło go, że musi natychmiast pojechać do centrum, do knajpy w której przez lata z paczką swoich znajomych ćpał pił i walił. I pojechał opowiedzieć im co go spotkało. Mówił jaką czół odrazę na ich widok. Na widok ludzi z którymi jak mu się wcześniej wydawało spędzał szczęśliwe chwile !? Z Maćkiem, że tak powiem swoim mentorem w tej nowej dla niego sytuacji, był często na telefonie. W czasie jednej z takich rozmów, jadąc swoim nowym, wypasionym, kupionym z salonu za kilkaset tys zł samochodem, ten nagle bez powodu na środku drogi zgasł. Po skończonej rozmowie dotarło do niego, że nie może nim jeździć. To jego pracownicy zapracowali na niego i oni powinni nim jeździć. A że kilkanaście osób nie da rady się zmieścić, pojechał nim do swojej teściowej i go jej sprezentował. Niech nim jeździ, albo go sprzeda, wszystko mu jedno. Kupił samochód od znajomego z połowy lat 80 i nim jeździ. Mentalność mu się przestawiła. Zaczął dostrzegać ludzi. Sąsiadów których zawsze miał w du..e. Pracowników których traktował jak roboli i maszynki do zarabiania dla niego pieniędzy.
Czas na efekty. Zdrowie wróciło. Fizyczne, bo dolegliwości fizyczne były spowodowane psychiką. Depresja znikła. Relacje rodzinne zmieniły się diametralnie. Starsza córka, ta spisana na straty - tato proszę, tato dziękuję, całuska - szok !
Byłem trochę skrępowany tym zaproszeniem, bo jednak czułem się jak pomiędzy wódką a zakąską. Przyjaciele ze sobą rozmawiają a ja dziób siedzę i słucham. Raptus jakby wyczuł moje obawy i stwierdził, że ma nieprzeparty przymus mówienia co go spotkało. Im więcej ludzi słucha tym lepiej. Potrafi człowiekowi przypadkowo spotkanemu na ulicy poświęcić godzinę albo dwie na rozmowę. Wysłuchanie człowieka kiedy patrzysz mu prosto w oczy, możesz zadać pytanie kiedy coś jest niejasne to nie to samo co obejrzeć świadectwo na YT. Domyślam się po co zostałem zaproszony. Ktoś pracuje nad moją marną osobą, komuś widoczne na tym zależy. Czuję to w kościach mimo że jestem taki czuły i wrażliwy jak to krzesło na którym siedzę.
Trzecia trzydzieści Raptus zakończył swoją opowieść, wypił ten lekko zwierzały kieliszek wódki, podziękowałem, oni poszli spać a ja do domu. Dwa dni do siebie dojść nie mogłem.

191 Ostatnio edytowany przez sławek 42 (2020-01-15 06:06:24)

Odp: Zupełnie o niczym

Teraz ja mam przymus mówienia jak było.
Z tego co sobie przypominam, o siostrach w R dowiedziałem się wcześniej niż od Czesia. W ubiegłym roku minęło 25 lat współpracy z jedną firmą skupującą ogórki. W sezonie śpi się ile się da. Godzinę - dwie. Przyjęcie towaru jest od 7. Wolę po załadunku jechać na zakład i przespać się w komfortowej kabinie w samochodzie na przyzakładowym parkingu niż przez godzinę w domu łapać pion i na zapałkach, na tempa rano dymać żeby zdążyć. To se jadę około północy przez R. Zazwyczaj nic się nie dzieje. Ruchy do perfekcji opanowane. Pamiętam parę kilometrów za, co rano, bo w lipcu widno jest o drugiej trzydzieści, stał facet przy furtce. Już nie pamiętam kto komu pierwszy uniósł rękę. Za każdym razem ręka w górę, przez lata. Kilkanaście lat. Od pięciu już go nie widzę. Życie. Więc jadę, kościół po lewej, krzyżówka w kierunku cmentarza, po lekkim deszczu, kierunek w lewo i w światłach widzę osobówkę wbitą w drzewo. Druga stoi naprzeciwko. Na pobocze, hamulec ręczny, awaryjne (dlatego sądzę, że to było między 15 a 10 lat, bo Ził awaryjnych nie miał) i idę. Facet żyje. Centralnie przyje..ł w drzewo. Z tej osobówki już zawiadomili służby. Ojciec z córką. Ojciec opanowany, córka cały czas płacze. Pierwsza przyjechała policja. I się kręcimy. Za chwilę przyjechała karetka pogotowia ratunkowego. Gość się dotknąć nie da, wszystko go boli. Jeden zastrzyk, drugi. Urwaliśmy oparcie fotela kierowcy żeby go wydostać do tyłu. Deska ratunkowa i na niej przez bagażnik go wyciągnęliśmy. Jest w karetce. To już na mnie czas. Idę do swojego Mana, ta młoda laska która była pierwsza płacząc mówi chyba do swojego ojca "idę do sióstr poprosić o modlitwę". Ona nie szła, biegła raczej. Jakie siostry ? Jej siostry ? Ile ich ma i dlaczego w takiej sytuacji mają się za niego modlić ? Nie pasowały mi okoliczności do objawów. Se myślę, wycofnę, zabiorę laskę i podwiozę gdzie chce. Po wsteku już jej nie widziałem. Okazało się, że siostry w R były 100 metrów od miejsca wypadku. Tankuję co kilka dni na stacji na której pracuje gość z R. Pytam o kondycję poszkodowanego. ***..ta !  No jak ***..ta skoro miał na bank nogi połamane, przodu samochodu przecież nie było. Nic nie miał połamane, poobijany tylko jest. Wtedy jeszcze nie wiedziałem z kim mam do czynienia.
U nich nie można pojawić się, odjechać i zapomnieć. Tam się wraca. Jak nie za rok, to za pięć. Nie wiem o co chodzi. Znaczy domyślam się, ale oficjalne określenie byłoby końcem mojego eksperymentu. Trzy lata temu ich strona wyglądała bardzo skromnie. Wstawiając link dopiero po zobaczyłem co na niej jest. Kto się u nich pojawi - już jest ich. Prawdę mówią.
Ja mam trzydzieści lat zaległości w przyjmowaniu sakramentów. Od dnia ślubu 23 06 1989 roku. Wikariusz parafii mojej przyszłej żony chciał ją kujnąć. Pewnie wielokrotnie. Robił prawie wszystko żeby do ślubu nie doszło. Jednak doszło. Ganiałem huja przez następne dwa lata. Los chciał, że życie mu ocalił i mnie przed długoletnim więzieniem. Teraz zakon pod wezwaniem św FK przede wszystkim modli się za księży i  zakonnice i ja o tym Wam opowiadam. Śmieszne ? Straszne ? Niedorzeczne ? Co kto woli.
Moja żona w ubiegłym roku po piętnastu latach postanowiła się wyspowiadać. No gdzie jak nie u sióstr ? Trafiła na zyzola. Rozbieżnego ! Jak na niego patrzeć ? Jak mu powiedziała. że przychodzi po 15 latach, wstał( tam gdzieś na ławce w ogrodzie) i pocałował ją w czoło. Po skończeniu listy zrobił to jeszcze raz. Czas dwie minuty.
Trzy dni po spotkaniu z Raptusem, Maciek do mnie zajechał i mówi że w następna niedzielę jest zajefajny spowiednik u sióstr i mnie na to spotkanie zabiera. No, trochę za wcześnie. Liczył, że tak szokujące relacje Raptusa spowodują rzucenie się na kolana. Prawie wypadałoby, ale jeszcze zbyt dużo pytań bez odpowiedzi.
Z innej beczki. Kto raz tam trafi, .... Związku z dzienniczkiem FK wiele nie widzę. Dotyczy to kobiet, a jest obok zakon męski. Trzech odważnych zawodników postanowiło żyć zgodnie z dzienniczkiem. Po roku ostał się jeden. Znaczy zakon był ale już nie ma.
Do rzeczy. Raptus z Maćkiem w ubiegłym tygodniu cały dzień na dwie piły spalinowe cięli drewno u sióstr. Nie dali rady wyciąć. Przewalone topole.
Jak to siostry mówią już od wieku lat jestem w rodzinie. Samemu trochę smutno.
Mam propozycję do Kolegów zainteresowanych poznaniem sióstr, atmosfery miejsca i mnie niejako przy okazji. Potrzebny zawodnik do pokonania topól. Na dwie piły i siekierę.
Zapewniam wyżywienie, nocleg i inne takie. Martwy sezon, więc śmiało !

192

Odp: Zupełnie o niczym

Najstarszy bierze ślub, ceremonia odbędzie się w kościele przyklasztornym Sióstr Kapucynek. Śluby odbywają się tam bardzo rzadko, rodzina młodej mieszka po sąsiedzku jej tato ma u sióstr poważanie jako darczyńca.
Aż mnie dreszcze przechodzą, bo cały czas mam z tyłu głowy to że śpią w trumnach, taki zakon.
Ponoć wymodlić potrafią niemal wszystko.
Sławek uczuć masz więcej niż to krzesło !, no i szybciej ewoluujesz niż ja wink

193

Odp: Zupełnie o niczym

Mam blokadę psychiczną przed pisaniem na Forum Fortschritt. Jednak nie lubię nie dokończonych tematów. Sam go zacząłem to i muszę skończyć. Mam wewnętrzny obowiązek silniejszy od blokady. Eksperyment dobiegł końca. Jak się ogarnę to opowiem.

194

Odp: Zupełnie o niczym

Grubo ponad rok minęło od mojej wizyty tutaj. Akurat dziś (nie wiem dlaczego) przypomniałem sobie żeby forum przejrzeć.
Także Sławku czekamy na ciąg dalszy. Pozdrawiam.

195

Odp: Zupełnie o niczym

Dzięki.
Ciąg dalszy będzie.
Ktoś kiedyś powiedział " żyjemy po coś".
Może żyję po to, by Wam tą historię opowiedzieć ?

196 Ostatnio edytowany przez sławek 42 (2024-12-04 00:34:02)

Odp: Zupełnie o niczym

No, kobyłka doszła do płota, jak to się kiedyś mówiło. Od pierwszego posta w tym temacie minęło prawie 11 lat. Pozmieniało się to wszystko.
Jak mówiłem, ryzykowny eksperyment dobiegł końca. Czy jestem zaskoczony ? Chyba nie. Każdy z nas, nawet nie świadomie, biorąc udział w czymś takim, ma nadzieję na wynik ten zaskakujący, mało oczywisty. W innym przypadku w eksperymencie nie brał by udziału. Inaczej - kto szuka, ten w końcu znajdzie.
Dziś, po 35 latach, inaczej patrzę na gościa co koniecznie chce przerżnąć moją przyszłą żonę. Wtedy patrzyłem na niego z nienawiścią, dziś - patrzył bym przez muchę i szczerbinę. I wtedy na taki numer by się nie odważył. Tak to, wieśniok, copkę w rękach miętosi - a laskę ma jak marzenie. Przecież protestował nie będzie, na PASTERZA ! ręki nie podniesie. I się kur.a zawiódł.  Przeżył, niech mu tam ...
Pozmieniało się u wszystkich których w tym temacie wspomniałem.
Jola i Tadek - syn i córka, oboje pełnoletni. Odeszli od KK. Nie uczestniczą w życiu Kościoła Katolickiego tak ja Jola - codziennie. Okazjonalnie, msza ślubna lub pogrzebowa.
Czesiek, żona i córki - zgodnie z planem. Wszystko "żre" (Benedykt na szyi). Miesiąc temu byłem na weselu starszej córki.
Roman i Ilona. Roman został kapłanem kościoła mocy, czy jakoś tak. Każdy szuka czegoś dla siebie odpowiedniego. No nie wiem czy to jest to dla niego. Założycielem jest morderca po odsiedzeniu wyroku, Jezus go w więzieniu oświecił. Nie mógł przed ? Ilona zabrała dzieci i wróciła do rodziców, 300 km od domu Romana (i dzieci). Są po rozwodzie, Roman ma zakaz kontaktu z dziećmi. Pije. Sam go woziłem na detox. Od pół roku nie mam kontaktu. Czy to mój sukces ?
Maciej i Basia. Urodził się im syn, cztery lata ma. Miał się nie urodzić, ciężka choroba nowotworowa. Lekarze położyli tzw lachę. I tak się nie urodzi, a jak się urodzi to tydzień lub dwa i koniec. Jakby przeżył dwa tygodnie - i tak będzie "warzywo".
Dziś chłopak ma cztery lata, równie dobrze mówi po polsku co angielsku. Jedna wielka energia na dwóch nogach.
Sebastian, Patryk - nie mam danych, tz złych danych. Pewnie im się wiedzie.
Z Raptusem nam kontakt biznesowy. Od tamtej nocy zero tematu w gadce, ale widzę. Rano . rozładowujemy towar z mojego samochodu. Dzieci idą do szkoły. Wychodzą z domu, przychodzą do taty, po buziaku i do szkoły. Chyba jest OK.
Co do mnie. Też pozmieniało się, ale to następnym razem ...

197

Odp: Zupełnie o niczym

Jeśli mogę pięć groszy wcisnąć to napiszę że nieraz wystarczy kilka lat i coś co wydaje się dla nas koszmarem okazuje się zbawienne w skutkach i okolicznościach.

Fortshritt: ZT325-A , D038, B-201.
Ford NewHolland 7840, Lamborghini 653 DT,
URSUS C-360 , Caterpillar 428B,
Case Magnum 7210, MF 38

198

Odp: Zupełnie o niczym

Tak się ociągam z zakończeniem tematu bo nie o wszystkim mogę mówić oficjalnie. Całe moje życie polega na jeździe po bandzie - nic nowego dla mnie. Nie chcę się jednak własnoręcznie wystawiać na strzała. Cały czas kombinuję w jakie słowa to ubrać, żeby prokurator nie miał punktu zaczepienia. Proszę w razie wątpliwości co do mojej poczytalności,  uruchomić wyobraźnię.
Kilka lat temu,, jestem u sióstr w R. Obecnie chyba jestem już w rodzinie, bo mówią do mnie "bracie". Awansowałem. Dobra, jestem i gadam. Ten ma rośliny kapustne, tamten ziemniaki, następny jabłka. Ten od kapustnych poprosił siostry o wodę święconą egzorcyzmowaną. To mu dały, ile miały. Mało. Bo święci wszystko. Żonę, dzieci przed każdym snem, budynki, maszyny i mu brakło. Siostry same nie mogą spowodować żeby zwykła kranówa stała się święcona i egzorcyzmowana. Potrzebny jest kapłan. No i pojawia się tam taki, specyficzny. Mam 180 kilka cm wzrostu a on patrzy na mnie z góry. Żadki przypadek. Pojawiam się tam przy jakiejś okazji i siostry mówią że pan (jeszcze wtedy) weźmie sobie wodę święconą, bo ksiądz (zapomniałem imienia)jest u nich. No, super ! Patrzę co się robi. Dwie siostry poszły z beczką sześćdziesiątką po wodę. Następna poszła po stółę, modlitewnik jakiś i sól egzorcyzmowaną. Zaczyna się akcja. Woda jest, ksiądz założył stółę, modlitewnik w ręku, sól w solniczce. Modlitwa jakaś, nie znam się, szczypta soli do wody. Wszystko. Beczkę na krypę. Przyjechałem do domu, beczkę pod ścianę i do roboty. Nie miałem czasu ani ochoty nic święcić. Przy okazji następnej wizyty u sióstr, jedna pyta, poświęcił pan ? No nie. Tłumaczy mi, że ten gość od kapusty święci nie tylko rodzinę. Dolewa jej do beczki opryskiwacza. Jak jedzie na Bronisze, najpierw dyskretnie święci miejsce na którym ma stanąć - z dobrym skutkiem. Ja już z siebie durnia robiłem. Woda lała się z węża do opryskiwacza a ja do niej gadałem. Jaka ona jest piękna, jak ja ją lubię itd, chcąc poprawić jej strukturę. Dobrze że to była noc, nikt mnie nie widział i nie słyszał, bo inaczej, na Małysza i do psychiatryka. Następne k..a doświadczenie przede mną. Opryski robię, beczka stoi pięć metrów ode mnie i nic mówić przy tym nie muszę - na razie. Następna wizyta, święcił pan ? No jeszcze nie. Proszę pamiętać o modlitwie. Przy tej czynności trzeba powiedzieć formułę "ja cię błogosławię w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego" . Wspomnienia wróciły.
Co ja tam mogę błogosławić ? Najpierw chyba siebie. Szklanka, bo trzeba oszczędzać towar i przed wlaniem do opryskiwacza najpierw łyka, reszta na głowę, jak ściekło to rozmazać po gębie.
Następna wizyta - święcił pan ? No częściowo, bo przy pomocy opryskiwacza. Żeby był efekt, potrzebna jest modlitwa przede wszystkim, woda egzorcyzmowana i sól jw. Dostałem kilogram. Za to dałem dziesięć kilogramów sklepowej, w zgrzewce. Później ta sól trafiła do mnie jako egzorcyzmowana. Nawet nie rozpakowana. Przy tej akcji nie byłem, nic sensownego powiedzieć nie mogę. Jak już miałem wodę i sól, trzeba się wziąć za święcenie. Wg zaleceń, błogosławić wodą można w jednym miejscu na brzegu pola. Z solą jest gorzej. Trzeba solić po miedzach. Jak mam to zrobić nie będąc posądzany o czary ? No to noc. Chodziłem po polach w nocy i na miedze sypałem sól mówiąc "ja cię błogosławię ...". Północ jak wróciłem. Poświęciłem żonę która spała (do dziś o tym nie wie), matkę, wszystkie zwierzęta, budynki, samochody, traktory, maszyny.
Za miesiąc wydarzyło się coś o czym napiszę następnym razem.

199 Ostatnio edytowany przez Massey (2024-12-22 14:45:46)

Odp: Zupełnie o niczym

Czytam ten wątek od początku. Nie będę ukrywał do kwestii wiary głębokiej wiary podchodzę sceptycznie. Może inaczej, jestem ochrzczony, przyjąłem pierwszą kuminię i apostazji nie popełniłem. U spowiedzi i komunii byłem ostatnio ponad 15 lat temu na pogrzebie mojej matki chrzestnej, dobrze to pamiętam. Pozatm do kościoła chodzę najczęściej na pogrzeby, czasem na śluby i chrzty. Ateistą siebie nie określę bo w coś tam jeszcze wierzę ale nie o tym mowa. Moje życie mogę chyba określić jako dobre lub względnie dobre bo zdrowie mi póki co dopisuje i na chleb z kiełbasą czy szynką mnie stać. W binezsie jak to w naszym biznesie, kasy zawsze za mało, jakiś kredyt, dobiła susza dwa lata z rzędu i brak paszy, coś zdechlo pomimo wydania grubych banknotów na leczenie, coś sprzedane z przymusu bo nie chciało się zacielic albo wymię popsuło, jest sporo rzeczy które chciałbym kupić albo zrobić ale z kasą zawsze gorzej niz lepiej... W życiu rodzinnym rodzicom się zdrowie posypało, wiem, że jak człowiek ma ponad 60 i 70 na karku to nie będzie jak nastolatek ale jednak człowiek się nie spodziewa, że posypać się może to tak szybko i raczej bez konkretnej przyczyny.  Przechodząc do sedna, czytałem ten wątek kilkukrotnie i szczerze mówiąc coraz częściej mam myśli żeby kiedyś się znaleźć u tych sióstr i poprosić nawet tylko o najzwyklejszą modlitwę... Być może takie sytuacje są u każdego w czterech ścianach ale gdy dotykają człowieka bezpośrednio to różnie się myśli i myśli czy i jak to poprawić. Wybacz Sławek za taką prywatę w wątku o Twojej osobie ale wkońcu zebrałem się by to napisać, czasem jak się człowiek wygada to już lżej.

200 Ostatnio edytowany przez sławek 42 (2024-12-22 17:33:13)

Odp: Zupełnie o niczym

Massej, śmiało. Przyjedź. Siostry przyjmują gości z całego świata.
Najpierw przyjedź do mnie. Przyjmę Cię jak brata. Podjedziemy do sióstr razem. Poznasz poza oficjalnym nurtem, kobiety które poświęciły całe swoje życie za modlitwę za mnie, za Ciebie. Poznasz jak to jest, obcować z takimi ludźmi.
Moja mama w styczniu obchodzi 90 lat. Bez szczepionek i innych takich. Czyli służy.
Ktoś stara się, żeby była przy zdrowiu i życiu. Zgadnijcie kto się stara ?
Od wielu lat w sezonie grzewczym, rozpalam piec u mamy. Idę i proszę, żeby mama żyła. Wchodzę, mama żyje. Być może występuje tu przypadek koguta, być może.