Media, pod dyktando różnych grup nacisku i lobbingu firm żerujących na rolnikach wmawiają wszem i wobec, że gospodarstwo rolne musi mieć 100 lub więcej hektarów, setki sztuk bydła i tysiące sztuk świń. Cel jest jasny i widoczny. Maksymalizować obroty tak aby wydoić z rolnika całą kasę. Wmawiać, że konieczne są różne kosztowne rozwiązania bo wszyscy tak robią. I rolnicy zamiast remontować dom wykładają kaflami obory Zmuszają 5,6 klasy ugory do wydawania plonu 7-8 ton kosztem swoim i swoich rodzin.
Po sąsiedzku pojawił się u mnie, kilka lat temu, nowy rolnik. Prowadzi firmę ochroniarską i dorobił się sporego majątku, który inwestuje w ziemię. Gość ma ziemię po to aby prać pieniądze, które zarabia firma ochroniarska na płaceniu pracownikom wypłaty pod stołem. Zamiast płacić podatki robi koszty na roli. Fakt uprawy wyglądają przepięknie.
Ostatnio słyszę, że ten czy ów mówi, że trzeba iść właśnie w kierunku tak prowadzonych upraw.
Kilku w zeszłym roku spróbowało i dotacje pozwoliły spłacić dług za nawozy i trzeba było iść do pracy, bo nie zostało na życie. Kilka dni temu spotkałem gościa, który do dzisiaj zalega za zeszłoroczny RSM.
Dlaczego na zachodzie 30 hektarowe gospodarstwo to źródło utrzymania rodziny, która żyje na niezłym poziomie? Na podwórku 2 nowe traktory, nowe maszyny. U nas wmawia się ludziom, że to mało, a jak przychodzi termin wypłaty dopłat, to aż wyją żeby kupować nawozy, chemię, inwestować w gospodarstwa. Aby tylko wmówić, że tak trzeba, bo jeszcze by sobie chłop meble wymienił, czy łazienkę wyremontował.
Ciekawe kiedy chłopy jorgną się jak są robieni w wała?
Małe świństwa mówi się głośno... Wielkie - szeptem. Prawdy natomiast nie mówi się w ogóle. Kto wie czy każda prawda nie jest w gruncie rzeczy największym świństwem? więcej
Marek Hłasko - Ósmy dzień tygodnia